wtorek, 3 lutego 2015

Jak sobie radzić z Tadkiem-Niejadkiem?

Brak apetytu lub specyficzne upodobania żywieniowe dzieci spędzają sen z oczu wielu rodzicom. Często niepokoją się, że ich maluch je mało albo mniej niż inni. Jak więc radzić sobie z małym Tadkiem – Niejadkiem? Oto kilka podpowiedzi: 

1. Po pierwsze : regularność. Do tego, że w życiu małego dziecka niezbędna jest regularność, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Zasada ta tyczy się również posiłków. Rodzic, obserwując swoje dziecko, jest w stanie określić, w których porach dnia jest ono głodne. Mając taką wiedzę, może opracować plan dnia w taki sposób, by pory posiłków przypadały na okres zwiększonego apetytu dziecka. Warto też ograniczyć przekąski między posiłkami. Być może dziecko nie je obiadu, bo tuż przed nim przegryzło coś i nie zdążyło jeszcze zgłodnieć?

2. Gust dziecka. Rodzice często zapominają o tym, że dziecko ma własny gust kulinarny i przygotowując posiłki biorą pod uwagę swoje upodobania. A przecież coś, co jest przysmakiem mamy, niekoniecznie musi smakować jej córce. Nikt nie zmusza nas do jedzenia czegoś co nam nie smakuje, dlaczego więc mielibyśmy do tego zmuszać malucha? To samo tyczy się dziwnych upodobań żywieniowych dziecka. Chce popijać parówki kakao? Skoro tak mu właśnie smakuje, to dlaczego nie! :) 

3. Stop monotonii. Oczywiście nikt nie wymaga od rodziców przygotowywania niepowtarzalnego menu na każdy dzień roku. Ale jedzenie tego samego dania codziennie odebrałoby apetyt nawet największemu głodomorowi! Im bardziej różnorodne i apetycznie podane potrawy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że dziecko będzie grymasić przy stole. Nie wspominając już o tym, że dostarczanie wielu różnych składników odżywczych jest niezbędne dla zbilansowanej diety – warunku prawidłowego rozwoju dziecka.

4. Żadnych sztuczek. Pomysłem na osiągnięcie celu nie jest też korzystanie z różnego rodzaju sztuczek i małych kłamstewek. Zmuszanie dziecka do zjedzenia „ jeszcze jednej łyżeczki za dziadziusia”, karmienie korzystając z chwilowej nieuwagi malucha czy chowanie nielubianej potrawy pod inną nie prowadzą do sukcesu. Zamiast tego lepiej spróbować podać to samo danie w innej formie. Maluch nie lubi ryby w panierce? Może posmakuje mu pieczona lub taka w formie pulpeta. Ucieka, gdy na talerzu widzi owoce? Być może przekona się do nich w formie koktajlu.

5. Samodzielność. Aby posiłek nie kojarzył się dziecku z czymś niemiłym lub nudnym, warto je zaangażować w któryś z etapów jego powstawania. Samodzielne jedzenie, pomaganie rodzicom przy przygotowywaniu posiłku czy wybór dań na dany dzień (z przygotowanych przez rodziców propozycji) sprawi, że mały niejadek chętniej zasiądzie do stołu. 

6. Atmosfera przy posiłku. Dla dziecka jedzenie w pojedynkę jest czynnością nudną i smutną, nic dziwnego, że taki maluch szybko traci zainteresowanie posiłkiem. Inaczej jest, gdy do stołu wraz z dzieckiem siadają mama z tatą lub inni członkowie rodziny. Dlatego warto jest próbować spożywać posiłki razem z małym niejadkiem. Zadbajmy też o miłą atmosferę przy stole. Zasada jest prosta – im lepiej kojarzy się dziecku pora posiłków, tym z większą ochotą zabiera się ono za jedzenie. Należy przy tym pamiętać o zachowaniu równowagi- czas posiłku nie powinien być ani zabawą (malucha trzeba przyzwyczaić, że jedzenie jest przerwą w zabawie), ani smutnym obowiązkiem. 

Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej kwestii. Często zdarza się, że oczekiwania rodziców co do nawyków żywieniowych ich dziecka przerastają potrzeby i możliwości rozwojowe malucha. 
Poziom apetytu dziecka zależy od wielu czynników, zarówno tych o podłożu biologicznym, jak i tych bardziej przyziemnych (komu nie zdarzyło się zapomnieć o posiłku podczas bardzo emocjonującego dnia? :) ).To, że maluch je mniej niż jego koledzy lub nie lubi tego co inne dzieci, nie musi od razu oznaczać problemów zdrowotnych, w końcu każdy z nas jest inny. Jeśli waga dziecka jest w normie i rozwija się ono prawidłowo, nie ma powodów do niepokoju. Lepiej jest zaufać dziecku, jego intuicji i naturalnemu rytmowi żywienia, niż za każdym razem przy posiłku bawić się „w kotka i myszkę”, próbując na siłę wepchnąć w malucha trochę jedzenia.



Autor: Martyna - absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizacja: Pedagogika Przedszkolna i Wczesnoszkolna. Ukończyła również studia magisterskie, specjalizacja: Pedagogika Wczesnoszkolna z Wczesnym Nauczaniem Języka Angielskiego.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz